W obliczu trwających dyskusji handlowych ze Stanami Zjednoczonymi, Japonia podobno rozważa dostosowanie swoich wymagań dotyczących bezpieczeństwa pojazdów dla samochodów amerykańskich. Ten potencjalny krok, o którym informuje Nikkei Asia, pojawia się jako możliwy punkt negocjacji mający na celu złagodzenie znaczących amerykańskich taryf nałożonych za administracji Trumpa. Wynik tych rozmów może mieć szeroki wpływ na handel motoryzacyjny między tymi dwiema potęgami gospodarczymi.
Główny problem dotyczy znacznych amerykańskich ceł importowych. Podczas gdy szerokie cło w wysokości 24% na wiele japońskich eksportów jest obecnie tymczasowo zawieszone (zawieszenie ma wygasnąć na początku lipca), oddzielna taryfa w wysokości 25% dotyczy konkretnie gotowych samochodów, kluczowego sektora eksportu dla Japonii. Obowiązuje również uniwersalna taryfa w wysokości 10%. Środki te są częścią strategii handlowej „wzajemności” prezydenta Donalda Trumpa, która dotyka licznych globalnych partnerów.
Urzędnicy w Tokio uważają, że wykorzystanie różnic w protokołach testów zderzeniowych może stworzyć pole do negocjacji. Propozycja zakłada zezwolenie na to, aby pojazdy amerykańskie importowane do Japonii spełniały amerykańskie standardy bezpieczeństwa zamiast japońskich, potencjalnie w zamian za obniżone amerykańskie taryfy. Podkreśla to złożoność harmonizacji międzynarodowych przepisów handlowych.
Potencjalne konsekwencje dla amerykańskiego rynku pojazdów elektrycznych
Obserwatorzy rynku zauważają, że te napięcia handlowe mogą znacząco wpłynąć na trajektorię przyjęcia pojazdów elektrycznych (EV) w USA. Wiele niedrogich pojazdów elektrycznych dostępnych dla amerykańskich konsumentów jest importowanych, co czyni je bezpośrednio objętymi taryfą w wysokości 25%. Oczekuje się, że podniesie to ceny katalogowe, potencjalnie osłabiając popyt konsumencki i spowalniając wzrost rynku.
Dostępność cenowa pozostaje znaczącą barierą dla wielu potencjalnych nabywców pojazdów elektrycznych. Dane z Cox Automotive Inc. wskazują, że średnia cena transakcyjna nowego pojazdu elektrycznego przekracza 55 000 USD. W połączeniu z istniejącymi obawami konsumentów dotyczącymi zasięgu, dostępności publicznej infrastruktury ładowania, prędkości ładowania i niezawodności sieci energetycznej, dodatkowe koszty taryfowe stanowią kolejną przeszkodę. Analitycy prognozują, że taryfa w wysokości 25% może podnieść koszt importowanych pojazdów elektrycznych o od 4 000 do 20 000 USD, dodatkowo obciążając budżety konsumentów.
Środki handlowe i zachęty do produkcji krajowej
Administracja Trumpa uzasadnia te taryfy na mocy Sekcji 232 Ustawy o Rozszerzeniu Handlu z 1962 roku, powołując się na potrzebę silnej krajowej bazy produkcyjnej i bezpiecznych łańcuchów dostaw. Deklarowane cele obejmują repatriację miejsc pracy, zwiększenie dochodów podatkowych i przyczynienie się do redukcji długu federalnego.
Dodatkowo, planowana jest taryfa w wysokości 25% na importowane części samochodowe, chociaż komponenty zgodne z Umową Stany Zjednoczone-Meksyk-Kanada (USMCA), podpisaną przez prezydenta Trumpa w 2020 roku, otrzymują zwolnienia w oczekiwaniu na weryfikację pochodzenia.
Jednakże, zachęty wynikające z Ustawy o Redukcji Inflacji (IRA), podpisanej przez byłego prezydenta Joe Bidena w 2022 roku, promują krajową produkcję baterii – najdroższego komponentu pojazdu elektrycznego. Znaczne inwestycje płyną do amerykańskich zakładów produkujących baterie. Urzędnicy sugerują, że po uruchomieniu systemów śledzenia, taryfy mogą dotyczyć jedynie części pojazdu niepochodzącej z USA. Mogłoby to zmniejszyć cło na samochody montowane w krajach partnerskich, takich jak Meksyk, jeśli wykorzystują one baterie wyprodukowane w USA, choć harmonogram wdrożenia tego systemu rozliczania pozostaje niejasny.
Obecnie negocjatorzy badają, czy ustępstwa w zakresie japońskich standardów bezpieczeństwa mogą złagodzić napięcia handlowe i doprowadzić do umiarkowania taryf wpływających na handel trans-pacyficzny. Delikatna równowaga między protekcjonizmem handlowym, stosunkami międzynarodowymi i dynamiką rynku wciąż kształtuje globalny krajobraz motoryzacyjny.

Mateusz jest programistą blockchain, który swoją przygodę z kryptowalutami rozpoczął w czasach, gdy mało kto wiedział, czym jest Bitcoin. Od tamtej pory uczestniczył w wielu innowacyjnych projektach, pomagając w rozwoju zdecentralizowanych aplikacji. Mówi się, że kiedy na horyzoncie widać „zieloną świecę”, Mateusz rzuca wszystko i biegnie do komputera, bo „przecież samo się nie zahodluje”!